wtorek, 21 stycznia 2014

Zajęcia po świąteczne - migawki ze słodkościami w roli głównej

W czasie świat udało mi się uchwycić co nie co zarówno z przysmaków czy upominków, nie jest tego za wiele,ale myślę, że warto się podzielić ;)

o tło się nie postarałam,nie co nie świąteczny wystrój z tego co pamiętam to były jeszcze 2 dni do wigilii ;)



Na początek jak przystało,słodkości w te święte nie było ich wiele zaledwie 2 ciasta. Jedno moje z przepisu muffinki z bloga dream-about-muffins ,a konkretnie tarta czekoladowa z kawowym mascarpone oraz w mojej wariacji z borówkami zamiast truskawek. Drugie mamine: ananasowiec,na biszkopcie z bezą kokosową ;)

może nie prezentuje się jak ciasto z wystawy,ale tak smakuje ;)

Myślałam, gdzie o nich napomknąć i je wam pokazać. I stwierdziłam,że czemu nie tutaj? Nie wiem,czy wspominałam,że jeszcze przed świętami udało mi się upolować kilka silikonowych forem w całkiem okazyjnych cenach wszystkie w empiku. Tuż po świętach postanowiłam je wypróbować i takie są efekty tych "prób" ;)


Foremki są bardzo proste w użyciu, łatwe w umyciu choć gwiazdki są bardziej problematyczne przez drobne wzorki ,to kwestia odmoczenia anim resztki ciasta zaschną,planuję używać je w bardziej plastycznych celach zważając na dość cienki silikon z którego są wykonane ;)

zdjęcie nie uchwyciło środka z kawałkami czekolady


Po świętach mieliśmy nie tylko słodkości,sałatki czy zapewniony tygodniowy obiad,lecz również sporo zajęć w tym nowości czytelnicze :

A będąc zainspirowaną nie co odmiennym od codziennego widoku nieba, które zaraz wam przedstawię wymyśliłam coś takiego:
Zależnie od światła nasycenie koloru jest różne i patrząc teraz widzę małe podobieństwo do efektu który miałam na myśli stworzyć,ale to taka próba ;)




Na koniec pochwalę się notesem-sdresownikiem za ok.12 zł w ślicznej vintage aksamitnej oprawie z empika ;)  



poniedziałek, 20 stycznia 2014

Styczniowy Haul część 2 !


W planach była jedynie baza pod cienie i  puder którego jeszcze nie zakupiłam, w sumie mam do was pytanie czy możecie mi polecić puder matujący który dobrze utrwala makijaż?
Co do nowych produktów mamy tu żel pod prysznic z The Body Shop o zapachu marakui (korzystając z promocji z 12,50 jeden czyli połowę normalnej ceny) oraz grejpfrutowe  masełko do ust, baza pod cienie ART DECO, piękny turkusowo-pastelowy odcień 191 lakieru PAESE oraz lakier do wzorków wibo w kolorze czystej bieli. To nie koniec moich zakupów na ten miesiąc ;p Nadal czekam na kuriera z kremami bb i lakierami od golden rose ;p  Mam nadzieje,że przyjdą,jeszcze w tym miesiącu ;) Do tego poszukuję pudru i w planach jest jeszcze korektor na niedoskonałości nyx a,który mam nadzieje, upoluję za mniej niz 30zł ;)

Pierwszy bubel 2014 roku !

Już od dłuższego czasu pomimo wielu kombinacji i różnego rodzaju eyelinera - w kredce,w pisaku, w kremie ,w żelu. I różnych marek, problem nie znikał albowiem jakikolwiek eyeliner prędzej czy później czyli po mniej więcej 10 minutach odbijał się na powiece, tworzyły się smugi i efekt pandy. Tak więc byłam zmuszona sięgnąć po produkt który utrwali długowieczność kreski na moim oku. Po kilku radach zdecydowałam się na bazę (a nie jak początkowo zamierzałam utrwalacz w rozpylaczu), zachodząc na Naturii gdzie ostatnio nie kupiłam produktu po który się wybrałam, zakupiłam oto już wam zaprezentowaną w ostatnim haulowych poście tutaj bazę utrwalającą pod cienie "Skin Perfect" marki Bell. Ogółem nie kupowałam jak dotąd zbyt wielu produktów tej marki, z tego co pamiętam to jedynie błyszczyki których jakoś szczególnie nie polubiłam. Przyznam,że wielkiego wyboru nie miałam,bo oprócz tej bazy była tylko 1 nie pamiętam jakiej marki. Postanowiłam zaryzykować,efekt po samym tytule można stwierdzić,że do pozytywnych nie należy...



Kilka słów od producenta:
"Baza pod cienie wzmacnia kolor cieni, a także przedłuża ich trwałość na powiece. Skutecznie zapobiega ich gromadzeniu się w załamaniach powiek, obsypywaniu, a także nieestetycznemu zwałkowaniu. Zawiera mineralny filtr UVB. " 
źródło: wizaz

Konsystencja: śliska,treściwa,łatwo się rozsmarowuje

Kolor: lekko lawendowy, trzeba uważać by nie nałożyć jej za dużo gdyż wybiela powiekę i wygląda to nie naturalnie jeśli np. nie przykryjemy powieki cieniem lecz zostawimy z samym eyelinerem. 
w świetle sztucznym


Zapach: spodziewałam się,że produkt będzie bezzapachowy,ale nie jest choć wolałabym by tak było. Baza po prostu śmierdzi jak stary kosmetyk. Nie jest intensywny i wyczuwalny po nałożeniu. 

Opakowanie: plastikowy słoiczek który wygląda z daleka jak szklany,mieści w sobie 9g produktu. Choć wydaje się ,że to niewiele,to baza jest wydajna. Nie jest to plastiki najlepszej jakości mi nie upadł z dużej wysokości,ale nie wydaje mi się by dobrze go zniósł.  

Działanie: czyli punkt kulminacyjny, niestety baza nie spełnia podstawowej funkcji przedłużenia której szukałam, maksymalny czas jaki udało mi się uzyskać to nie całe półtorej godziny z zegarkiem w ręku. W porównaniu do 10 minut jest różnica,lecz nie o taki efekt mi chodziło, a kosztowała mnie 23 złote , jak na bazę to całkiem sporo szczególnie,że dokładając te nie całe 10 zł można mieć naprawdę porządny produkt. Stosowałam ja na różne sposoby,z większą/grubszą warstwą,z cieńszą jednak efekt jest taki sam. Stosowana pod cienie nie przedłużyła tez ich trwałości jedynie lekko przyciemniła kolor. Zawiodła mnie. 

Podsumowując: Łatwo dostępna baza(dostępna w wielu sklepach internetowych czy stacjonarnych drogeriach Natura), za średnią cenę, wydajna, w średniej jakości opakowaniu, niestety która nie spełniała u mnie swojego działania, której nie zamierzam więcej kupować. 

Recenzja zbiorcza : Alttera krem do rąk i maseczka oraz Garnier odżywka ultra doux z avocado.

Jak pisałam wam ostatnio, przez ostatnie miesiące narobiło się trochę zaległości z postów kosmetycznych których ostatnio i tak jest najwięcej ,taki mały paradoks. W każdym razie po dłuższym namyśle,stwierdziłam,że najlepszym rozwiązaniem będzie recenzja zbiorcza.Po krótce przedstawię wam plusy jak i mniej dobre strony drogeryjnych produktów. Zaczynamy ;)

Alterra Granatapfel& Aloe Vera  krem do rąk z granatem i aloesem: wstępne wrażenia
Zawsze przy produktach do nawilżania dłoni zwracam uwagę na jakość/"siłę" natłuszczenia ponieważ od zawsze moja skóra potrzebowała głębszego nawilżenia. Naczytałam się wręcz samych dobrych opinii, a ponieważ moda na tę markę łatwo dostępną i tanią trwała w najlepsze postanowiłam spróbować. Cena jak na drogeryjny, o małej pojemności i średnio wydajny produkt jest wysoka (75ml za ok.14zł). Te zdanie nie było zbyt zachęcające,ale z pewnością zapach jest! Wielbiciele tegoż owocu będą nim zachwyceni, jest słodki,lecz zarazem nie przytłaczający ma w sobie coś niespotykanego. I najważniejsze działanie, które określiłabym jako średnie przyrównywane w kierunku niskiego, z pewnością nie jest to produkt na zimę czy późną jesień. Choć jego aplikacja jest wygodna (miękka tubka,krem szybko się wchłania, zostawia uczucie nie tłustej powłoczki co mi nie przeszkadza) to po mniej więcej 30min ma się uczucie,ze kremu na raczkach w ogóle nie było. mam mieszane uczucia co do niego i stwierdziłam,że pełną recenzje umieszczę gdy po przetestuję we wiosnę, kiedy zarówno temperatura będzie na plusie,a powietrze w pomieszczeniach nie będzie tak suche.

Alterra Haarkur Granatapfel& Aloe Vera  maseczka do włosów z granatem i aloesem do włosów suchych i zniszczonyh
Maseczkę zakupiłam stosunkowo dawno (na początku jesieni 2013) na początku miałam mieszane uczucia ponieważ nie przynosiła tego co miała to znaczy: nie odżywiała ani nie nawilżała moich włosów, dawała podobny efekt co recenzowana już tutaj Isana,lecz był krótszy. A żeby go uzyskać potrzeba było 20min trzymania jej na głowie co wcale się nie opłacało. Jej cena jest niska - ok.10 zł za 150ml ,jest treściwa o białej barwie,ma identyczny zapach co krem do rąk i do wielkich plusów należy fakt,że jest wydajna ,jednak jej działanie jest nijakie. Używałam jej raz w tygodniu max.2,ale niezależnie od częstotliwości efekt był identyczny.
Podsumowując: tania, wydajna,świetnie pachnąca (niestety zapach nie utrzymuje się na włosach),treściwa, lecz w moim przypadku pomimo wielkich pochwał w blogosferze czy na wizazu :nie odżywiła,nie nawilżyła moich włosów jedynie lekko je wygładziła niestety efekt ten jest widoczny i namacalny przez ok 2 dni wliczając dzień mycia włosów.

Garnier Ultra Doux masło karite i avocado odżywka do włosów zniszczonych
Znana praktycznie każdemu, wizaz -owy hit który okazał się największym bublem dla moich włosów. Ale by wam lepiej to przedstawić i nie zniechęcić zacznę od plusów. Odżywka jest tania koszt poniżej 10 zł za 200 ml, konsystencja nie jest ani gęsta ani też rzadka - nie spływa z dłoni,ma słodki, charakterystyczny zarazem miły, nie duszący zapach. I to tyle od tej dobrej strony. Niestety nie jest zbyt wydajna i przede wszystkim nie działa,nie na moich włosach. Z początku owszem były miększe, trochę łatwiej było je rozplątać, ale po jakiś 2-3 tygodniach ten efekt zanikł. Używałam jej mniej więcej 2 razy w tygodniu, przez nie wiem ok.1,5 miesiąca. Nie wiem jak sprecyzować moje odczucia,ale jej wam nie polecam.

Jakie są wasze odczucia, z pewnością spotkaliście któryś z tych produktów, czy u was się sprawdziły?


niedziela, 19 stycznia 2014

Ciekawe azjatyckie kosmetyki

Ostatnio sporo tu wpisów typowo kosmetycznych,w sumie sama nie wiem czemu. Swoją drogą mam i tak nie małe zaległości w nie recenzowanych lecz zakupionych produktach , wracając już nie raz natknęłam się na niebywale słodkie opakowania które przyciągnęły mnie do azjatyckich kosmetyków szczególnie kolorówki ;) Nie jednokrotnie byłam zaintrygowana ich kreatywnością w tek kwestii. Dziś chciałam przedstawić wam najciekawsze jakie dotąd spotkałam ;)


Ten peeling (zawierający ekstrakty z mleka i kawy),do twarzy był pierwszym kosmetykiem w tak zabawnym opakowaniu jaki spotkałam,widząc go na zdjęciu zagranicznej blogerki byłam pewna,ze to po prostu kubek z kawą (na pierwszy rzut oka) , kiedy okazało się,że nie byłam rozbawiona. Po rozkręceniu wygląda to tak:
TONY MOLY może pochwalić się nie jednym produktem który nie wygląda jak potencjalny kosmetyk.
Dwa produkty z seria Latte Art od lewej : Milk Cacao Pore Pack, Cream in Scrub natomiast część z łyżeczką to nakrętka pierwszego słoiczka ;) 

Obrazki ze zebranymi produktami zamieszczone na blogu pochodzą z innego bloga niestety nie wiem jakiego gdyż przesłała mi je inna osoba.
Pierwszy raz spotkałam się z ta marką przy kocich 'wyrobach' (na blogu gangnamfreaks) nie tylko maskarze przedstawionej wyżej,ale całej kolekcji inspirowanej kocim imagem:

puder

tinty (farbki do ust)

szminki
w szczególności te zmieniające kolor na ustach ;p

Oraz ich jajeczne produkty za bojowały nie tylko w Azji. Od maseczek po peelingi zazwyczaj sugerowane do skóry problematycznej z poszerzonymi porami.

Ostatnio zauroczył mnie balsam do ust The Face Shop ze słodkim aplikatorem który nie wiem czy rzeczywiście sprawdza się w praktyce, jak i słodko wygląda. Lecz to nie zmienia faktu ,że idea jest niespotykana. 
Mamy 3 warianty zapachowe (nie wiem jak to się ma do smaku): truskawka, miód i pomarańcza. Dla zainteresowanych balsam można zakupić na polskiej stronce pinkmelon za 35zł za 6g. 


Te nie co vintage owe pomadki do ust wywołały u mnei radosny uśmiech ;) O samych pomadkach wiem nie wiele,nie spotkałam ich na żadnej polskiej stronie.


Marka The Face Shop może pochwalić się wieloma prze słodkimi oprawami swoich 'wyrobów'. Duża ich część ze spotkanych prze mnie jest dostępną na pl stronach,nie powiem,że ceny są bardzo przystępne. Choć to zależy gdzie i kiedy,bo promocje również się na nich zdarzają. Osobiście nie miałam z nimi do czynienia choć cieszą się dobrą popularnością.
 Od góry w vintage owym opakowaniu mamy róż do policzków który możecie znaleźć np.na koreashop.pl za 35 zł,co moim zdaniem nie jest wygórowaną ceną ,a
pod spodem mamy cienie do powiek również na koreashop.pl za 17zł. Ten śliczny piesek-miś? W doniczce to w rzeczywistości krem do rąk który możecie znaleźć tutaj za 30zł. 

Muszę wam powiedzieć,że często mylę te obie marki,gama ich produktów jest do siebie moim zdaniem bardzo podobna ,choć zauważyłam,że Etude House lubi robić rzeczy z większym rozmachem co nie jednokrotnie wzbudza uczucie przesady. Etude House cieszy się opinią kosmetyków dla księżniczek, można tak to ująć. W powyższej ilustracji takowe się nie znajdują,ale przedstawię wam produkty z kolekcji o takim zabarwieniu:
Jednakże, wielokrotnie i ja byłam zainteresowana ich 'wyrobami' szczególnie bazą pod makijaż z linii "Sweet Recipe" oraz szminkami z tej samej linii oraz "miss tangerine". 
Sulli z F(x) prezentuję nam bazę która  obecnie zmieniła swoje opakowanie:


szminki z linii Miss Tangerine z Sandarą Park (2NE1)
Nawet ich lakiery są urocze ;) 

Szczerze mówiąc jakoś najmniej znam tę markę, ostatnio sporo czytałam o powyższym kremie bb w żelowej konsystencji który zebrał zarówno sporo pochwał jak i ostrej krytyki, oraz o pudrze z serii z chmurką Oil Qeen Cotton pack. 
Często mylę,również te jajeczne produkty, holika zaprezentowała jajeczne mydełka o szerokim zastosowaniu . Swojego czasu byłam zainteresowana kupnem takiego zestawu. Są też mniejsze komplety po 2 z tego samego rodzaju (koloru). 

Gdy zaczęłam używać BB wielokrotnie się na nie natknęłam,to jedna z popularniejszych serii. 

Podczas rutynowych przeszukiwań znanych mi już stron z azjatyckimi kosmetykami natknęłam się na taką nowość w postaci 2 balsamów do ust ,myślałam,że to komplet. Ale ten zestaw ma głębsze 'przesłanie' jako by używać ich jednocześnie jedne na góra a drugą na dolną wargę ust. Nie co wyszukany pomysł prawda? Są 4 warianty zapachowo /smakowe. Który wam najbardziej odpowiada? 



Moim absolutnym ulubieńcem w kwestii wizualnej  zarówno jeśli chodzi o wykonanie jak i pomysłowość na sam produkt to marka Too cool for school o której raz wam tutaj pisałam. Choć niestety nie miałam okazji testować ich produktów to staram się śledzić ich na bieżąco. Jednak na ich produkty powstanie oddzielny post ;) A co wam najbardziej przypadło do gustu? Najbardziej przyciągnęło wzrok czy też zaskoczyło?

wtorek, 7 stycznia 2014

Styczniowy Haul ;D

Nie spodziewałam się napisać  tego posta tak szybko,w sumie nie spodziewałam się,że zakupię cokolwiek w tym miesiący,a przeczuwam,że to jeszcze nie koniec .Zamówiłam kilka rzeczy jeszcze przed świętami i jedyne czego oczekiwałam i nadal oczekuję to kuriera. Lecz ta dam,a jednak ;D Na razie to drobne wydatki, co najciekawsze zaszłam do Naturii po zmywacz do paznokci którego nie zakupiłam,bo najzwyczajniej zapomniałam. Za to kupiłam sobie coś w Rossmanie xD
 

Kolejny suchy szampon ISANY, baza pod cienie Bell Perfect Skin, eyeliner KOBO, cień w kremie Maybeline  Color Tattoo oraz zachęcona pozytywną opinią sonnaille zakupiłam maseczkę dermaglin Znacie któryś z tych produktów,jak się u was sprawdziły? 

Ulubieńcy roku 2013 pięlęgnacja + kolorówka + perfumy ;D

Myślałam,ze będę oryginalna z kilkoma wpisami podsumowującymi ostatni rok z perspektywy zakupowym, lecz liczba postów o tej treści okazała się nie zliczoną,lecz to mnie nie zniechęciło i postanowiłam przedstawić wam moje mniej i bardziej lubiane produkty zeszłego roku ;)

PIELĘGNACJA

Krem bb skin 79 lovely girl
Pomimo moich wzlotów i upadków z nim,bardzo go lubię choć jego krycie jest naprawdę malutkie, po jego regularnym stosowaniu mam mniejsze problemy z moją buzią naprawdę ją leczy co jest ogromnym plusem, ma niską cenę jak na azjatyckie kremy (45zł) i jest łatwo dostępny.

Balsam do ust bomb cosmetics read my lips
Naprawdę nieoczekiwany 'sukces' w kosmetyczce,przyzwoity nawilżacz szczególnie przy suchym powietrzu i chłodnej temperaturze. Nie załapał się na zdjęcie tym razem ;]

Krem do rąk AA głębia oceanu/ zmysłowa malina
Niezastąpiony jak dotąd nawilżacz który już po pierwszym użyciu naprawdę dobrze natłuszcza dłonie nie zostawiając kleistych po włók czy nie przyjemnego uczucia, działa natychmiastowo i efekt utrzymuje się kilka dobrych godzin. Wersja morska ma delikatny zapach, osobiscie wolę wersję malinową. Ponieważ powinnam często natłuszczać dłonie,ale tego nie robię cenie go bo nie trzeba nawet przy mocno przesuszonej skórze powtarzać kremowania ;)

Marion żel,peeling i maseczka 3w1 
Świetny,tani polski produkt bardzo trudno dostępny, z tej przyczyny muszę zadowolić się próbkami (nie umieściłam ich na zdjęciu gdyż już wam je pokazywałam w ostatnim grudniowym haulu ;p). Sprawdza się we wszystkich 3 wariantach. Oczywiście nie nadaje się do zmycia mocnego podkładu czy cięższego bb,ale dobrze sprawdza się rano czy po prostu na odświeżenie buzi. Ma cudny zapach, jest wydajny (sama próbka starcza na 3-4razy). jeden z lepszych żeli bo głównie w tej formie go używałam zeszłego roku.

Kolastyna Refresh mleczko do demakijażu
recenzja
Dobry,tani i wydajny produkt ;)

ISANA Trocken Shampoo suchy szampon
Dobrze odświeża włosy na cały dzień kiedy nie mamy możliwości ich umycia, całkiem wydajny,tani (na promocji która swoją drogą trwa 6zł).Choć w 2013 to basiste podbiły serca tysiącom blogerek,tak  u mnie wgl. się nie sprawdziły. Za to rossmanowska Isana bardzo mnie zaskoczyła. Szampon nie załapał się na zdjęcie.

Baviphat Stravberry Toxifying Mask
recenzja
Świetna ,całkowicie warta swojej ceny maseczka która zawojowała pod koniec tego roku ;)

Alterra szampon z granatem / morelą/papają
Wszystkie zawojowały swoim składem bez parabenów i SLS ów, ładnymi zapachami i świetnym oczyszczeniem zwłaszcza po olejach. Szampony o takich składach ,a raczej ich producenci naliczają sobie nie małe kwoty natomiast te na promocji można spotkać po 6zł. Jedynym mankamentem są małe opakowania.

Vatika olej kokosowy z amlą i cytryną
Pierwszy i zaliczany do ulubionych olei, choć wedle przeróżnych stron moje włosy nie powinny polubić się z olejami kokosowymi,bardzo za nim przepadają. Na początku posiadałam mała buteleczką 30ml czy coś takiego starczyła mi na ok.4 miesiące (posiadam włosy do pasa). Jest naprawdę wydajny i przede wszystkim działa :wzmacnia,odbudowuje,lekko przyciemnia. Szykuję pełną recenzję,bo trudno wychwalić go tutaj w kilku zdaniach.

Lirene żel pod prysznic z woskiem z mango 
Nigdy nie recenzowała żeli/płynów do kąpieli nie widziałam takiej potrzeby. Jednak po użyciu tego zmieniłam zdanie. Ja posiadaczka niezwykle suchej skóry naturalnie muszę używać kremów i innych mazideł,taka naturalna kolej rzeczy z której wcale nie jestem zadowolona.Jednak przy tym żelu nie musiałam,to miła odmiana. Spełnia swoją podstawą funkcje,a do tego trwale nawilża skórę. Jest niezwykle wydajny,a do tego nie drogi ok. 10zł za 250ml.

Orginal Source: lukrecja&pomarańcza / makademia&mango / czekolada&pomarańcza / cytryna
Choć niestety nie nawilżają jak poprzednik,maja świetne jak mówi ich motto: pozbawione rutyny zapachy. Kombinacji jest mnóstwo, ja wypróbowałam zaledwie kilku z nich. Nie wszystkie są dostępne, są wersje limitowane czasem to kwestia innych np.świątecznych opakowań czasem również ich zawartości. Są średnio wydajne,lecz całkiem tanie ok.10zł za 250 ml.

KOLORÓWKA



Tusz do rzęs Lumene Blueberry Curl Mascara + odżywka 3w1 Eveline
Świetny duet, który jednocześnie chronił, pogrubiał i świetnie się prezentował na moich rzęsach. Sam tusz jest równie świetny,długo się utrzymuje,a jego demakijaż jest równie prosty. Odzywka również sprawdza się osobno,choć w mniejszym stopniu.

Rimmel Lasting Finish Matte by Kate Moss
recenzja
Numer 1 ostatnich tygodni, dobrze na pigmentowana, o dobrej w aplikacji konsystencji do tego nie wysusza,w niskiej cenie ok.24 zł  i o cudownym kolorze ;)

Maybeline eye studio Lasting Drama eyeliner w kremie
recenzja
Trwały, o głębokim nasyceniu czerni ,łatwy w aplikacji, do tego dołączony pędzelek jest całkiem dobrej jakości i ścięty pod odpowiednim kątem. Na przecenie można znaleźć go za całkiem niska cenę ok. 25 zł, biorąc pod uwagę ,że jest go aż tyle. Jedynym powodem przez który nie używam go tak często jak chcę to fakt,że odbija się na powiece i to dość duży minus. Nie wiem w jakim stopniu to wina produktu, a w jakiej czynników zewnętrznych sebum itp. Mimo wszystko to najlepszy jak dotąd eyeliner którego używałam.

PERFUMY:

Lancoste Joy of pink 
Szczerze to jedyny taki zapach jaki udało mi się znaleźć, cytrusowy,słodki,zarazem delikatny. Ma w sobie coś niezwykłego co trudno mi opisać (wedle producenta  ma w sobie nuty cytrusowe, grejfrut, piwonie, cedr i piżmo). W tamtym czasie byłam w drogeriach bardzo często próbując znaleźć coś w tym guście, wydatek jaki miałyby mi zafundować ten flakonik nie należy do najlżejszych (kwestia ok. 240zł za 50ml) dlatego wolałam się dobrze rozejrzeć. Jednak nic nie równało się z tym cudeńkiem,pozostało mi tylko trochę poczekać na promocję (nie była to wielka różnica,ale zawsze coś) i oto jest.
Choć to woda perfumowana zapach utrzymuję się dość sporo na ubraniach. 

GOSH Pure Kaos
Również woda perfumowana która jak mnie zapewniła pani w drogerii utrzymuje się bardzo długo i jest niezwykle wydajna,absolutna bzdura! Zapach jest świeży,jednocześnie ma w sobie cos innego niż typowe świeże zapachy. Trudno mi tu wytypować co jest wewnątrz wiec posłużę się opisem (cytryna,bergamotka, mandarynka, liść pomarańczy, mięta, liść fiołków, jaśmin wodny, cedr, brązowy cukier) Kilka wymienionych powtórzyło się z Lancosty co zauważyłam dopiero teraz,ale zapach jest zupełnie inny. Zamknięty w podłużnej buteleczce,dość poręcznej. Lubię,go choć jak wspomniałam nie utrzymuje się zbyt długo,jest słaby pod tym względem, z ta wydajnością to też kiepska sprawa ,za 50mł dałam 100zł. Co tak mało nie jest,lecz nie zamierzam kupić go w przyszłości i nie wiem czy tylko mi się tak zdaje czy z czasem lekko się zmienia i czuję maseczkę ogórkową w zakrętce. 

Coty Beyonce - Heat Rush 
Niezwykle słodki, jednocześnie nie drażniący zapach którym nie będzie się zmęczonym po dłuższym czasie .Zamknięty w bajecznym flakoniku. Poręcznym, z ta wygodą to zależy pod jaskim kątem spojrzeć;p Co możemy znaleźć wewnątrz? Wedle opisu : czerwoną pomarańczę, wiśnie, marakuję, orchidee, hibiskus, kwiat mango, drzewo tekowe, ambro, piżmo. Ja posiadam już 2 buteleczkę, zapach utrzymuję się długo z tą wydajnością myślę,że źle nie jest. Posiadając najmniejszy możliwy rozmiar jest to kwestia dyskusji. Cena jest adekwatna do zapachu 15 ml ok.65 zł. Przed ostatnimi świętami w Rossmanie można było natknąć się na promocję za 75zł można było dostać 30ml nie pamiętam czy ta oferta dotyczyła heat rush,ale z pewnością pierwszej wersji czyli HEAT która dostałam więc tego jestem pewna ;) 

Nie jest tego zbyt dużo, ale liczy się jakość,a nie ilość czyż nie? Choć sama byłam zdziwiona, myślałam,że więcej ulubieńców znalazłam w kolorówce :) A czym wy możecie się pochwalić?

poniedziałek, 6 stycznia 2014

Rimmel Lasting Fisnish Matte by Kate Moss - recenzja

W poście odnoście ostatecznych nowości kosmetycznych 2013 pokazałam wam jedną z moich ulubionych szminek Rimmela. Może zacznę od tego,że produkty tej marki nigdy nie należały do moich ulubieńców posiadałam kilka tuszy do rzęs, cień do powiek i coś jeszcze wszystkie okazały się być bublami w niskiej cenie więc widząc tej jakże piękne kolory na promocji rossmana wcale nie byłam zachwycona. jednak pomimo 'uprzedzeń' skusiłam się na jedną z nich no.103.


Opis producenta:
Kultowa szminka Lasting Finish w matowej odsłonie!
Ekskluzywna przyjemność aplikacji. Formuła wzbogacona pyłem rubinowym, który nadaje kolorowi głębię i intensywność oraz zapewnia matowe wykończenie przez cały dzień.
Poczuj dotyk aksamitu!
W Polce dostępna w odcieniach 101, 102, 103, 104, 105.


Konsystencja: Lekko kremowa,ale nie masełkowata co mi bardzo odpowiada.

Zapach: słodko pudrowo - owocowy,nie drażni, jest lekki.

Opakowanie: Czerwony plastik, z czarną obwódką. Wydaje się być trwałe,ale nigdy mi nie upadło i staram się aby takie zdarzenie nie miało miejsca. Mocno ścięte od góry ze znakiem rimmela (korony) .Zdjęcia nie wyłapały ostrości,więc ich tu nie umieszczę.


Kolor: Choć na początku rozglądałam się nad czymś jaśniejszym, poszukując ładnego odcienia nude z braku szerszej gamy odcieni zdecydowałam się na no.103 który określiłabym jako chłodny róż wpadający w zgaszoną fuksję.
porównanie kolorystyczne z 116 nyx-a o odcieniu nude w świetle naturalnym ;)

Działanie: Przede wszystkim pięknie się prezentuję, jest średnio trwała moim zdaniem utrzymuję się dość krótko niezależnie czy coś zjem max.3h (ponieważ nie ma działania nawilżającego czego swoja droga nawet się nie spodziewałam za taką cenę nakładam ją często na jeden z moich ulubionych balsamów bomb cosmetic read my lips którego recenzję możecie przeczytać TUTAJ, wtedy utrzymuje się jeszcze krócej ok.2 h), nie wiem do końca od czego to zależy. Nie nawilża,ale też nie wysusza, podkreśla za to trochę suche skórki. Dlatego zanim jej użyję,a je widzę robię peeling z carmexu. Jest dobrze na pigmentowana i posiada matowe wykończenie które uwielbiam ;)

Czy kupię ją ponownie? Owszem, pomimo kilku ciemnych stron można znaleźć z nich wyjście,za taka cenę ok.20 zł i piękny matowy kolorek moim zdaniem warto. Oprócz 103 posiadam jeszcze jedną no.16 której recenzji spodziewajcie się niedługo ;)