środa, 30 kwietnia 2014

April Haul część 2 ;p

Tak jak zakładałam, udało mi się kontynuować kwietniowe zakupy. Pewnie większość dziewczyn słyszała o promocji w drogeriach Natura (-40%) oraz Rossman (-49%). Po konkretne terminy kieruję do Yuki Pomimo mojej szybkiej reakcji na te okazje, obie drogerie były już 'przebrane' m.in jeśli chodzi o markę Catrice w Naturze. Dlatego moje poszukiwania będą kontynuowane raz jeszcze ponad to promocja na pomadki, lakiery w rossmanie rozpoczyna się 5 maja więc i tak trzeba będzie się tam wybrać ;) Ok,przechodzę do konkretów: lekki krem nawilżający Soraya,zakupiłam jeszcze na początku miesiąca zaraz po publikacji pierwszego haulowego posta w tym miesiącu. Jak na razie nie mam zarzutów co do jego działania.  Przechodząc dalej do kolorówki: mamy fixer do powiek marki vipera, matowy różowy cień My Secret no.503, eyeliner w pisaku L'oreal Super Liner Perfect Slim i lakier 50 Gliterazzi marki Catrice.
Jak wasze kwietniowe łupy?




niedziela, 20 kwietnia 2014

Pysznych mazurków ;p

Zastanawiałam się,gdzie je umieścić. Dodać na sam koniec postu, czy stworzyć jako oddzielny. Stanęło na tym drugim. Nie uraczę was, zwyczajnymi życzeniami, denerwuje mnie fakt,że gdy nadchodzą święta każdy mówi te same słowa, od tak,nie dodając nic od siebie. Recytując je z pamięci, nie wyrażając przy nich żadnych emocji. Dla mnie to nie jest wielki problem powiedzieć coś od siebie, kiedy życzę coś bliskim dla każdego pisze coś choć trochę innego,od tak. Co również kieruję do was.

Życzę wam pysznych mazurków i pełnych brzuchów ;) Pełnych śmiechów przygotowań. Odpoczynku,bez fury książek i prac czekających na was jak sępy. Mokrego dyngusa i dobrze spędzonego czasu ;)

poniedziałek, 14 kwietnia 2014

I'm singing my blues

Poniedziałki mają specyficzny wydźwięk, kończący się weekend napotyka na niego jak na przeszkodę, to taki piątek 13 tyko,że co tydzień. Nigdy nie był to dla mnie dzień, który mnie jakoś specjalnie zniechęcał do siebie. Oczywiście nie wzbudzał takich odczuć jak na myśl o piątku,ale nie był na 'wygnaniu',do czasu . Dziś właśnie się takim stał. Po nie co burzliwym weekendzie, nie spodziewałam się genialnego poniedziałku,ale choć trochę bardziej entuzjastycznego. Przyznam,że przypisanie kategorii temu postowi,jest naprawdę trudnym do za selekcjonowania wyborem ;)  Choć nie zapowiadał się tak fatalnie,takim się okazał nie jestem w stanie zliczyć ile razy się wkurzyłam, ile razy chciałam by się skończył. Dzisiejszy poniedziałek jest jeszcze o tyle szczególny,że to 'czarny dzień" w krajach Azji ,czyli dzień singli w którym to miały by jeść czarne potrawy itp. jak kawa czy popularny makaron z czarną fasolą. czemu czarny,nie badałam jeszcze tego zjawiska, w moim odczuciu powinien być to dzień celebracji,czarny kolor napawa smutkiem. Nie świętowałabym tego w taki sposób any way.  To idealny przykład blue moday,dlatego nuta przewodnią jest Blue, Big Bang. A jak minął wasz poniedziałek?




niedziela, 6 kwietnia 2014

Jak przetrwałam zimę?Czyli co mnie uratowało.


Ostatniej zimy moja cera grymasiła,ale fakt faktem,że źle zabrałam się za jej pielęgnację. Przede wszystkim nie zadbałam o odpowiednie nawilżenie, nieświadomie używałam też produktów wysuszających. Od dziecka nie cierpiałam tych kremów na zimę były tłuste,wszystko się do nich lepiło. Dlatego gdy podrosłam, mogłam ich nie nakładać, szczerze kilka lat temu zimy wcale nie były takie ostre,mróz był sporadyczny,moja cera jest tłusta więc nie narzekała na brak nawilżenia.To też nie tak,że totalnie to zlekceważyłam,używałam lekkich kremów i to najzwyczajniej wystarczało. Ostatniej jesieni zafundowałam sobie krem kojący marki Bandi pokazałam go tutaj,niestety u mnie się nie sprawdził. Nie wiem jak to się stało,ze zostałam bez nawilżacza,jedynie przy kremie bb,ale jaw jego nawilżające właściwości nie wierzę. Z drugiej strony moja cera nie narzeka na brak wody.Do czasu. Konkretnie do tej zimy. Nieoczekiwanie pojawiły się suche skórki na początku przy skrzydełkach nosa,potem przy ustach i koło oczu. Zaniepokoiło mnie to już przy pierwszych oznakach. Z początku myślałam,że to przez jakiś kosmetyk, podejrzewałam piankę misshy, żel Ivostinu itd. Częściowo myślę,że to miało wpływ na stan cery (nie zapominając o suchych powietrzu - ogrzewanie na full i w dzień i w nocy).W końcu kiedy po odstawieniu tych produktów sytuacja się tylko pogarszała postanowiłam jak najszybciej temu zaradzić. Kilka tygodni wcześniej czytałam post na jednym z blogów gdzie było powiedziane,że osoby o skórze tłustej powinny mimo wszystko w czasie zimy używać kremów tłustych. Zdecydowanie nie byłam przekonana,ale w tamtej sytuacji po złych doświadczeniach z kremem Bandi postanowiłam spróbować. Zdecydowałam się na krem tłusty który używałam dawno temu kiedy byłam jeszcze mała DERMOSAN (zależało mi przede wszystkim na w miarę szybkim poprawie i właściwościach nie komedogennych-nie zapychających) .

Od producenta:
Dermosan krem tłusty do pielęgnacji twarzy i całego ciała odżywia i wzmacnia skórę osłabioną, hamuje proces jej wysuszania, chroni również przed wiatrem i mrozem. Zawiera witaminy A i E niezbędne do prawidłowego wzrostu i rozwoju naskórka oraz zapobiegające jego nadmiernemu rogowaceniu. Specjalnie dobrane składniki umożliwiają natłuszczanie i odżywianie wysuszonej i zmęczonej skóry oraz regenerację naskórka. Obecna w kremie gliceryna działa nawilżająco i zmiękczająco. Skóra staje się aksamitna i miękka w dotyku. DERMOSAN krem polecany jest do pielęgnacji twarzy i całego ciała, zwłaszcza dla osób, u których naskórek ma skłonność do rogowacenia i łuszczenia się. 
Testowany dermatologicznie - może być stosowany przez osoby ze skłonnością do alergii. Wysoka zawartość składników aktywnych. Farmaceutyczny standard. Nie testowany na zwierzętach. 

Konsystencja: gęsta biała pasta,lekko tępa,ale to krem tłusty więc nie ma problemu z jego rozprowadzeniem

Zapach: miły,nie przypomina produkt apteczny,jest przez krótki czas wyczuwalny po nałożeniu,ale nie przeszkadza.

Wchłanianie: to dość długi proces,dlatego przede wszystkim używałam go na noc.

Wydajność: 40g tubka starczyła mi na 3 miesiące ciągłego stosowania,nadal mam go trochę na dnie tubki.

Dostępność: w aptekach za ok. 6-8zł.

Opakowanie: miękka plastikowa tubka,przy końcówce nie ma najmniejszych problemów z wydobyciem kremu na zewnątrz.

Działanie: Krem bardzo dobrze nawilżył skórę,suche skórki znikły po kilku aplikacjach. Nie jest to odpowiedni produkt pod podkład ponieważ z uwagi,ze jest to krem tłusty skóra nie miłosiernie się po nim świeci. Co ważne nie zapycha, ogółem przez dłuższy czas ok. miesiąc stan skóry bardzo się poprawił niedoskonałości dosłownie zniknęły. Co więcej krem sprawdza się świetnie jako krem-maska do rąk poprawa niemal natychmiastowa!

Czy kupię go ponownie? Osobiście mam nadzieje,że taka sytuacja się nie powtórzy,jest to nauczka na przyszłość. Sam krem ma wiele zastosować od mocnego nawilżacza do twarzy po krem do rąk. Myślę,że szczególnie w tej drugiej kwestii pojawi się jeszcze nie raz ;) Na samą zimę poszukam czegoś lepiej się wchłaniającego,dobrze nawilżającego i nadającego się pod podkład. Jak wy przetrwaliście zimę (wasza skóra) ,możecie coś polecić pod te kryteria?

sobota, 5 kwietnia 2014

April haul 2014 część 1


Kwiecień zawitał u nas zaledwie kilka dni temu,a ja już mam coś  wam do pokazania ;) do tego to część pierwsza,mam nadzieje,że uda mi się zrealizować część drugą. Ok przystępując do konkretów. Skupiłam się przede wszystkim na pielęgnacji i oczyszczeniu zarówno cery jak i włosów. Jeśli o nie chodzi zdecydowałam się na recenzowany już szampon Matrixa oraz zestaw (odżywka+szampon) TIGI Bed Head


Co do twarzy kupiłam polecony przez Yuki żel oczyszczająco rewitalizujący Garniera, skusiłam się też  na drugą butelkę jego  płynu dwufazowego (zapłaciłam za niego w tej promocji 9,99).W drogeriach Dayli jest teraz fajna promocja na produkty m.in do demakijażu Garniera oraz produkty do makijażu -40% zajrzyjcie koniecznie. Oraz upatrzoną kredkę również u Yuki, Catrice Too cool for pool w pięknym  pastelowym turkusowym matowym odcieniu. Czy wy tez coś już zakupiliście? 

Warm Spring - make up

Zaległy makijaż,tak na dobra sprawę inspirowany wiosną,bo wtedy takowej jeszcze nie było przynajmniej oficjalnie.Do wykonania użyłam paletki Gosh' 22' oraz cienia w kremie maybelline color tattoo on&on bronze oraz tuszu maybelline volum express curved brush. Jak wam się podoba?

tę czarną kropkę zobaczyłam dopiero na zdjęciach ;p



piątek, 4 kwietnia 2014

Porównanie paletek GOSHa i TECHNIC

Dziś 2w1 czyli recenzja porównawcza moich 2 paletek z cieniami do powiek!Na blogu pojawiła się recenzja paletki Gosha, zdecydowałam się jednak na bardziej obszerną i obiektywną. Tamtą pisałam dosyć wcześnie po jej zakupie,byłam nią lekko mówiąc zafascynowana i wtedy trudno mi było widzieć jej wady. Zacznę właśnie od niej ;)

GOSH "22"
Paletka była kupiona prze moją mamę,a póżniej została mi w nienaruszonym stanie przekazana, tak dużej kwoty na cienie jeszcze nei wydałam i nie wiem co takiego niezwykłego musiałby w sobie mieć bym takowe zakupiła ;p

Opakowanie: paletka w średnim rozmiarze choć w kosmetyczce zajmuje sporo miejsca,wykonana z czarnego plastiku posiada duże lusterko,wewnątrz kryje się 22 cieni. Upadła mi raz w sumie nawet nie mi,ale upadek się odbył bez mojego udziału i jeden cień uległ połamaniu. Na szczęście ubyło go nie dużo i nadal jest w użyciu. Ogromnym plusem jest to,że między pojedynczymi cieniami nie ma w obudowie głębszych przestrzeni ,gdzie cień by się osypywał, uciekał i brudził. Sama obudowa nie ma nawet ryski,nie tylko po upadku,ale wgl, a ma już naprawdę sporo czasu. Jedynym mankamentem jest to,że łatwo się brudzi z zewnątrz.

Aplikator: do paletki zostały dołączone 4 typowe aplikatory z gąbeczki. Ogółem ich forma jest nie praktyczna,cień dosłownie wbija się w gąbkę.Trzeba je dokładnie myć po każdym użyciu. Z początku ich używałam,z czasem przeszłam na pędzle. Więc trudno mi się wypowiedzieć o ich trwałości.

Konsystencja: matowe cienie są niezwykle satynowo-kremowe bardziej w kierunku satyny. Perłowe co mnie zdziwiło również są dość miękkie (choć to jeszcze zależnie który konkretnie kolor). Przeważają perły,ale nie są to błysk-mig zaślepiające spojrzenie błyski,ale dość wyważone kolory. Więcej zobaczycie na swatchach poniżej.

Pigmentacja: określiłabym ją na bardzo dobrą. Szczególnie brązów, ciemnych fioletów, granatów czy kolorów rdzawo pomarańczowych.Nie wiele trzeba by ładnie pokryć powiekę i aby kolor był wyrazisty. W porównaniu do paletki Technic przy nakładaniu osypują się 'symbolicznie'.

Trwałość: niestety w tej kwestii paletka wypadła bardzo słabo. Cienie trzymają się na powiekach ok. 3 bądź mniej godzin po tym czasie zaczynają się rolować i bardzo osypywać. Jak na cienie za cenę 100 zł,to naprawdę ogromna wada,która nie zachęca do ponownego zakupu.




to moje pierwsze swatche,więc 


TECHNIC "ELECTRIC BEAUTY"
Szczerze mówiąc był to zakup z przypadku, gdzieś poczytałam robiłam internetowe zakupy i postanowiłam zaryzykować. Do samej marki nie podchodziłam zbyt entuzjastycznie,gdyż posiadałam ich beznadziejny tak mogę to szczerze powiedzieć tint który ściślej to ujmując tintem nie był. 


Opakowanie: Mała,poręczna plastikowa paletka z lusterkiem ukrywa 12 połyskujących cieni,z zewnątrz posiada kolorową naklejkę z nazwą samej paletki :'Electric Beauty'  podobnie jak poprzedniczka zaliczyła pierwszy upadek,ale 1 cień całkowicie tego nie przeżył. Dużym minusem jest przestrzeń między pojedynczymi cieniami gdzie się 'chowają'i'osypują' mnie osobiście to denerwuje. Do tego również łatwo brudzi się z zewnątrz.

Aplikator: tak samo jak i u Gosha,tyle,że zamiast 4 małych i krótkich mamy 1 z podwójną końcówką.

Konsystencja: Przede wszystkim wszystkie są świecące w tym róż jest lekko perłowy,w przeciwieństwie do Gosha,wszystkie są bardzo sypkie,mimo strzepywania przy nakładaniu pędzelkami bardzo się sypią przy aplikacji. Podejrzewam,że w dużej mierze to 'zasługa' brokatu/drobinek świecących.

Pigmentacja: ta cecha jest najbardziej zachwalana przez różnorakie blogi ,co mnie również  przyciągnęło do tej paletki. W moim odczuciu jest dobra (niektóre kolory jednak średnio). Najsłabiej na pigmentowana jest pierwsza od lewej w górnym rzędzie żółć,która na kilku pierwszych zdjęciach była niemal niewidoczna oraz przeciwległa rdzwo,lekki beżowy brąz na swatchach wyszedł nieżle,ale na powiece jest ledwie zauważalny mimo 'błysku'. Brakującego fioletu nie miałam okazji nawet użyć ;(

Trwałość: ten aspekt ogromnie mnie zdziwił,ponieważ w porównaniu z Goshem trzymają się dłużej, trudno mi tu konkretnie określić ilość czasu,ale kiedy on upłynie, cienie zaczną się rolować,ale nie osypywać!




Podsumowując: Obie paletki posiadają ciekawe kolorki, Gosh ma szerszą gamę kolorów do tego są tam zarówno satyny,perły i pełne maty. Natomiast Technic postawił na mocny błysk. Te błyski są niesamowicie sypkie,co nie ułatwia aplikacji. U gosha nie mamy tego problemu faktura jest niesamowicie gładka i miękka. Jakość/trwałość jest lepsza za to u technic. Choć tak naprawdę by obie pociągnęły dłużej radze użyć bazy. Ogromną różnicą która rzuca się w oczy przy tych paletkach to ich cena. Za "22" zapłaciłam 100zł w drogerii stacjonarnej (tak dla jasności kupiła ją mama ,a ja ją odziedziczyłam bo leżała w kącie i się kużyła;p). Natomiast "Electric Beauty" zakupiłam na alledrogerii za nie całe 10 zł (za taką stawkę to naprawdę dobry produkt).

Czy kupię je ponownie? Wątpię,"Electric Beauty" są dla mnie za sypkie przy nakładaniu, a trwałość Gosha jest naprawdę słaba.  mieliście styczność z którąkolwiek z nich? Podzielcie się wrażeniami w komentarzach,a jak wypadł post, jesteście 'za' takimi formami recenzji?