czwartek, 29 sierpnia 2013

Majorkański targ

Kilka postów temu pisałam o małych wakacjach od blogowania, dzisiejszy post nawiązuje do nich. W mieście w którym mieszkałam ,pod koniec każdego tygodnia organizowany był targ. Na którym można było kupić dosłownie wszystko:


od lewej suszona papryka i widok na morze, stos najróżniejszych oliw i szynki parmeńskie

mydełka naturalne i niekoniecznie, przeróżne gąbki, biżuteria.

dalszy ciąg żywności. 

Na targu było bardzo wiele stoisk ciągnących się prze długość kilku ulic, sprzedawano najróżniejsze rzeczy od świeżej żywności po ubrania na dodatkach kończąc (było tam zatrzęsienie skórzanych toreb, w tak gorącym klimacie ten specyficzny zapach skór unosił się na sporą długość innych stoisk). Ceny oraz podejście sprzedawców to zupełnie inna kwestia zakupów, w ciągu spędzanego tam czasu natknęłam się na bardzo ordynarną kłótnię, do tego przy każdym stanowisku zatrzymanie się chociażby na 1s kończył się zagadywaniem od strony sprzedawcy i natarczywym zachęcaniem do odbycia u niego zakupów, jeśli już ktoś się na nie zdecydował musiał opanować do perfekcji sztukę targowania. Mi osobiście nic nie przepadło do gustu, ale popodziwiałam lokalnie wyrabiane produkty. 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz