niedziela, 10 sierpnia 2014

Ścieżka wojenna - zaskórnikom i rozszerzonym porom mówimy NIE!

Z góry was przepraszam,wczorajszy nie co zakręcony dzień sprawił,ze byłam przekonana,że obiecałam umieścic ten wpis dziś,a nie wczoraj. Maman adzieje,że się nei gniewacie :) Tak więć dziś mam zaszczyt przedstawić wam  pierwszy wpis z serii o aktywnej walce z niedoskonałościami ;) Na przeprosiny umieszczam 2w1 czyli 2 metody/sposoby jakie przeszłam.  Przez najbliższy czas - w domyśle dopóki nie znajdę najbardziej skutecznej i ogółem odpowiedniej metody skupiam się na tytułowych zaskórnikach i porach.


Jak to się zaczęło?


Walka z wągrami zaczęła się dość dawno,było ich w prawdzie niewiele,ale sam fakt czarnych kropek na nosie mnie nie zadowalał , były żele oczyszczające kuracje dermokosmetykami i tak na dobrą sprawę skończyło się na plasterkach peel-off. Nie zadowalały mnie w 100%,ale potem przestałam zwracać na nie uwagę w takim stopniu.

Nie ukrywam,że od kilku miesięcy moje wągry na nosie zaczęły mnie delikatnie mówiąc denerwować bardziej niż zazwyczaj, to samo dotyczy rozszerzonych porów których wcześniej nie było.

Do dnia w którym ich nieco przybyło ,do tego pojawiły się rozszerzone pory. Jakiś czas wcześniej pojawiły się w bardzo minimalnych - małych obszarach skóry i były naprawdę niewielkie. Nie zlekceważyłam ich,ale niedostatecznie je oceniłam jako niegroźne.

Chciałam szczególnie zaznaczyć,że od tego czasu regularnie z naciskiem na to słowo oczyszczam twarz mam tu na myśli maseczki oraz peelingi.

Herbaciany rytuał

Na początku używałam domowych sposobów (były różne jednakże były raczej jednorazowe,wiec trudno tu pisać o jakichkolwiek zauważalnych zmianach,a nie chcę was zniechęcać) jednym z nich był ten który miał zwęzić pory . Czytałam o dobroczynnych właściwościach zielonej herbaty, przez mniej więcej 9dni, 2 razy dziennie przemywałam nosek oraz pewną część policzków wacikiem namoczonym w naparze o letniej temperaturze. Używałam liściastej herbaty, zaparzałam ją maksymalnie 2 razy (można zaparzać ją nawet 3 razy). Nie sam sposób przygotowania był uciążliwy,za to uczucie ściągnięcia,ale nie to było głównym powodem zaprzestania tej 'metody' . Nie jestem wielbicielką zielonej herbaty, jestem herbaciarą,ale za zieloną nie przepadam. Nie wiem z czego to wynika,ale przy drugim parzeniu naniesiona na twarz ma wyczuwalną woń ryby,którą czuć przez dłuższy czas. I to było nie do wytrzymania. Nie zauważyłam,żadnych zmian, ponad tydzień to niewiele. Ale ten smród,bo inaczej tego nie określę był nie do wytrzymania.

Powrót do początków w innym wydaniu


W bodajże czerwcu tego roku zdecydowałam się na mało rozpowszechniony 'sposób' zwalczenia wągrów. Przede wszystkim chciałam wam powiedzieć,że nie można go używać tak wszechstronnie jak myślałam na początku. O czym mowa? O maści Bezacne,zawierającą nadtlenek benzoilu. Kosztuje grosze i można ją dostać bez recepty. Moje początki z nią sięgają co najmniej 5 lat wstecz. Używałam jej wtedy punktowo i robiła co trzeba,ale nie do wągrów. Postanowiłam spróbować,nakładałam ją codziennie na noc na nosek cienką warstwę, a pierwsze efekty zauważyłam po 3 dniach. Zaskórników było jakby (użyłam celowo tego słowa,ponieważ zdarzało się już tak,ze taki efekt był bardzo krótkotrwały) mniej. Zaskoczona i rozentuzjazmowana nałożyłam ją również na rozszerzone pory ciekawa reakcji. Po pierwszej aplikacji nic się nie zadziało, następnego dnia poddałam skórę peelingowi i maseczce jak zwykle ,a na noc nałożyłam Bezacne i tym razem przesadziłam. Ponieważ zastosowałam wachlarz pielęgnacyjny trudno wytypować co i dlaczego. Skóra pod oczami/na policzkach zaczęła piec lecz zgodnie z zaleceniami nie jest to powodem do odstawienia. Następnego dnia skóra była zaczerwieniona i piekąca dość mocno. Najlepszym wyjściem byłby dzień bez makijażu ,ale z przyczyn niezależnych ode mnie musiałam mieć coś na twarzy. Co więcej pory jak nigdy dotąd nie oznaczały się spod make up,tym razem mnie zaskoczyły. I w tym momencie przydało sie coś co dawno temu dostałam czyli próbkę bazy ze skinfood do przykrywania rozszerzonych porów,przez miesiące leżała na dnie kosmetyczki i w tamtym momencie okazała się zbawieniem. Kiedy tylko wróciłam,od razu zmyłam wszystko co miałam na buzi,skóra nadal bardzo piekła,nałożyłam krem nawilżający,a na noc mocno tłusty krem: Dermosan który nie co rozluźnił te partie skóry. Po kilku dniach choć nie była już zaczerwieniona,miała taką nietypową strukturę jakby ta maść zaschła na jej powierzchni -nie mogę określić tego jako skorupę,to nie były też suche skórki. Tym razem po oczyszczeniu posmarowałam te miejsca dermosanem. Jeśli zaś chodzi o wągry  po 5 dniach było ich mniej i były o wiele bledsze. Na nosku zamierzałam to kontynuować. Do tej metody,trzeba się nie tyle zmobilizować,co zapewnić odpowiedni poziom nawilżenia naszej skórze,szczególnie dlatego,że produkt ma tendencje do wysuszania skóry nawet bardzo tłustej! Jeśli chodzi o używanie jej w tłustej strefie T nie odczułam by trzeba było robić więcej niż zazwyczaj,na początku. Potem niestety zaczęła wysuszać mimo nakładania kremu nawilżającego na dzień. Na nos podsumowując używałam jej co dziennie czasem co dwa dni w zależności od stanu nawilżenia skóry miesiąc. Powiem wam,ze efekty były zauważalne przez pierwsze 2 tygodnie bądź mniej,były lekko rozjaśnione .Niestety był to efekt chwilowy,myślę,że ten pomysł nie był najlepszy (mam na myśli nakładanie maści w szczególności na policzki),na nosie na szczęście nie wyrządził większych szkód.

Teraz pytanie do was! Czego próbowaliście,co doradzacie i czy próbowaliście którejś z tych metod? Dajcie znać ;]

3 komentarze:

  1. a czy próbowałaś Brevoxylu? Teoretycznie jest to to samo co Benzacne, ma taki sam skład, tylko trochę mniej benzoilu - 4%. No i jest trochę droższy, ok 20zł. I nie wiem czy ten 1% robi taką różnicę, czy może jakość składników? Ale Benzacne mnie szalenie uczula, po użyciu wyglądam jak burak, a Brevoxyl się sprawuje dobrze...
    Poza tym na zaskórniki pomaga mi codzienne używanie azjatyckiego "peeling gel", łagodny peeling na sucho (zwykłe mechanicznie mnie zbyt podrażniają niestety), używałam kilku (Ginvera Marvel Gel, Skin Food Morning Pineapple Peeling Gel, Secret Key Lemon D-Toc Peeling Gel) i wszystkie sprawują się świetnie, pory zmniejszone, zaskórników mniej ^^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie próbowałam, znalazłam sposób na wągry w postaci domowej maseczki węglowej albo kupnej maseczki miya z węglem kokosowym. Kojarzę te żele, nawet kiedyś miałam jeden kupić,ale ich składy mnie zniechęcają.

      Usuń
    2. Ale dzięki za pomysły ;)

      Usuń