czwartek, 21 sierpnia 2014

Skin79 Lovely Girl - rozszerzona recenzja pierwszego kremu bb

Recenzja kremu pojawiał się na blogu mniej więcej wiosna w zeszłym roku, zdecydowałam się na wersje rozszerzoną, skupiając się w tym również na rzeczach na które w tamtym czasie nie zwróciłam uwagi. O samych kremach bb na pewno słyszeliście dla przypomnienia:

Czym są kremy BB?
Ostatnio nawet w opóźnionej Polsce zrobiło się od nich głośno, dlaczego? Co jest w nich takiego wyjątkowego?

 Prawdziwe kremy BB narodziły się w Niemczech stworzone przez dermatologów ,stosowane po operacjach plastycznych świetnie regenerując skórę. Pomysł wkradł się do Azji i został opatentowany, Skin79; Holika Holika;Etude House; Missha czy Skinfood to tylko kilka znanych i cenionych w Azji marek. Teraz kremy BB kradną serca kobietom na całym świecie swoimi właściwościami. Krem BB to połączenie kremu nawilżającego ,z podkładem świetnie nadającymi się do codziennego użytku (w zależności od rodzaju,niektóre są na alarmowe sytuacje mocno korygują niedoskonałości,inne lekko częśc z nich ma też właściwości leczące). Również bardzo dobrze sprawdzają sie jako podkład pod makijaż który jednocześnie dba i nawilża o naszą cerę.


Od producenta:
Wielofunkcyjny krem BB zaprojektowany z myślą o najmłodszej grupie użytkowniczek w wieku 17 - 22 lat. Krem posiada niezbędne właściwości kojące, neutralizuje zaczerwienienie, wycisza wrażliwą skórę, a dodatkowo zapewnia doskonałe krycie.
Zawarte w kremie dobroczynne składniki takie jak wyciąg z morwy i ekstrakt z nagietka łagodzą oraz zapewniają optymalne nawilżenie przez cały dzień. Krem chroni skórę twarzy przed niekorzystnym działaniem środowiska zewnętrznego i naturalnie maskuje niedoskonałości, dzięki czemu skóra wygląda na zdrową i piękną!
Dodatkowo, dzięki ulepszonej formule krem kontroluje wydzielanie sebum, pozostawiając skórę świeżą i promienną.
Stopień krycia: od lekkiego do średniego.


Konsystencja; typowo bebikowa w kierunku rzadkiej, nie spływa z dłoni,ale przy bebikowym standardzie jest bardziej 'płynna'i lekka.

Kolor: beżowy,na swatchach przy porównaniu próbek wyszedł odrobinę szarawo,przyznam,ze jest dość jasny,ja mam dość jasną skórę,ale z tego co słyszałam to dobrze się ogółem wtapia.

Zapach: co może niektórych zdziwić ma charakterystyczny cytrusowy zapach który niestety nie jest wyczuwalny po aplikacji.

Opakowanie: miękka tubka o słodkiej dziewczęcej grafice ,ze srebrną zakrętką która mimo,że dobrze wypełnia wizualnie design jest nie praktyczna ponieważ każda smuga jest widoczna. Sama tubka jest wygodna,przy końcu są małe trudności,ale ogółem jest ok. Choć nie pogniewałabym się,gdyby zamontowano pompkę ;)

Wydajność: kremu używam od zeszłej wiosny i nadal używam tej samej tubki! Niewielka ilość jest potrzebna by pokryć nim twarz. Przez ten czas nie używałam go non-stop, czasem nie nakładałam nic,czasem używałam tylko kremu matującego bądź w czasie trudniejszych dla cery chwil colorystay revlona.

Działanie: Czyli nasz punkt kulminacyjny! Krem dobrze wtapia się w skórę o czym już wspomniałam, minusem dla niektórych może być fakt,że po nałożeniu przez pewien czas twarz jest nie co lepka. Mnie to z początku mocno denerwowało,ale przyzwyczaiłam się do tego i z czasem przestałam zwracać na to uwagę. Krem pięknie rozświetla cerę (efekt zdrowej i promiennej buzi) , daje ładny glow dla mnie jest to plus, wygląda naturalnie świetnie 'odżywia' skórę np.gdy jesteśmy nie wyspani czy po prostu zmęczeni. Krycie jest bardzo słabe - przykryje zaczerwienienia czy małe niedoskonałości. Ja używam go na co dzień.No chyba,że moja skóra jest w rewelacyjnej formie. Co do nawilżenia, z pewnością jej nie wysusza. Co mnie zdziwiło,bo ta cecha sprawdziła się u mnie przy pierwszym bebiku albowiem przy regularnym stosowaniu mniejsze niedoskonałości zmniejszają się bądź znikają. Nie co gorzej jest z jego trwałością, ściera się nie zbyt równomiernie ale nie widać tego na pierwszy rzut oka.

Czy kupię go ponownie? Owszem, daje świetny efekt promiennej cery.Niweluje mniejsze niedoskonałości, nie wysusza, łatwo się zmywa, nie jest drogi koszt ok.45 złotych w miarę dostępny czego nie można powiedzieć o innych azjatyckich bebikach, minusem jest trwałość.

2 komentarze:

  1. Szkoda, że nie ma zdjęcia. Nie znam tego produktu i w sumie dzięki Twojej notce wiem tylko że taki jest, ale nie poznałam go, bo po prostu nie wiem jak jak wygląda. Wchodząc na jakiegoś bloga nie mam ochoty potem szukać zdjęć w internecie.

    OdpowiedzUsuń