sobota, 14 września 2013

Recenzja zbiorcza - próbki kremów BB w roli głównej

Kilka dni temu napisałam o paczce od azjatyckiego cukru,dla przypomnienia możecie znaleźć ten post TUTAJ, po kilkunastodniowych testach mogę wypowiedzieć się na temat tych kremów. Zacznę od tego jakie próbki posiadam:
Na pierwszy ogień poszedł Etude House Precious Mineral, wedle dystrybutora jest to krem o średnim kryciu ,chroni przed słońcem - SPF 30, wtapia się w kolor skóry i ma działanie wybielające oraz przeciw starzeniowe.
Szczerze mówiąc nie przejęłam się ostatnią cechą. Zależało mi wyłącznie na kryciu oraz filtrze.Co mnie zdziwiło?


Niezwykle ciemny odcień (najciemniejszy,ze wszystkich próbek) wybrałam odcień #2,na zdjęciach blogerek nie wyglądał na tak ciemny jak w rzeczywistości, zgodnie z opisem wtopił się w kolor mojej cery,ale szczerze z początku sama w to wątpiłam.

Konsystencja w sumie niezbyt gęsta,ale też nie rzadka taki standard jak na kremy bb.

Zapach :dziewczyny które używały już kilku kremów bb wiedzą,że zazwyczaj jest tak,że krem w słoiczku pięknie pachnie,natomiast na twarzy zapach się ulatnia, albo jest ledwo wyczulany. Tak nie było w tym przypadku. Zapach jest bardzo intensywny i w opakowaniu i na buzi,co wcale nie jest jego zaletą. Przede wszystkim czuć kwiaty, mocno kwiatowy nie potrafię tu wymienić konkretów. Utrzymuje się naprawdę długo,mnie osobiście drażnił.

I najważniejsze działanie, naczytałam się samych pochlebnych opinii od użytkowniczek wizażu,for itd. niestety ich teorie nie sprawdziły się w przypadku mojej buzi. Zrobiłam kilka podejść i nakładałam go na różne sposoby,ale każdy kończył się tak samo. Krem niezwykle podkreśla wszystkie niedoskonałości,nawet te najmniej widoczne które trudno dostrzec gołym okiem. Pod żadnym pozorem nie kryje, Nie polecam go osobom o cerze tłustej,gdyż po niespełna pół godzinie strefa T się błyszczy i w dotyku krem po prostu płynie- mieszanka kremu z sebum.

Obietnice producenta w moim przypadku nie zostały spełnione,przede wszystkim te na które najbardziej liczyłam. Co do działania wybielającego czy przeciw starzeniowego nie potrafię powiedzieć nic po tak krótkim czasie..

Na drugi ogień wybrałam Skin79 Super Plus Triple Functions BB Vital Cream potocznie zwany Orange (ze względu na kolor opakowania) , stojący w cieniu uwielbianego Hot Pinka tej samej marki. Wedle producenta jest to krem o bardzo wysokiej ochronie 50 PA zarówno UV jak i UVB , do tego zawiera kompleks witamin, działa anty starzeniowo , nawilżająco, kontroluje wydzielanie sebum, zawiera roślinne składniki (ogółem bogaty skład) ora wyróżnia się wśród swoich kremowych braci dając efekt satynowej cery! Polecany do cery tłustej,mieszanej i trądzikowej.

Kolor: jak większość bebików ma jedynie 1 odcień. Jest on bardzo jasny, gdy nałożyłam go po raz pierwszy nie wtopił się w moja cerę,co było kolejnym zawodem po Etude House, ale przy następnym użyciu kolor się zrównoważył ,choć przyzna,ze mam dość jasną cerę.

Konsystencja: bebikowy standard, nie ścieka po ręce, nie jest też bardzo gęsta.

Zapach: na szczęście jest bardzo ładny, nie jest intensywny ani w opakowaniu,ani na buzi. Jest lekko wyczuwalny po nałożeniu przez pierwsze 5 minut,mi to bardzo odpowiada.

Działanie: Moje podejście do niego było sceptyczne, pomimo wielu dobrych recenzji ,myślę,że to przez zawód z pierwszą próbką. Już po pierwszym zastosowaniu się zakochałam. W moim przypadku obietnice się sprawdziły: świetnie kryje daje obraz zdrowej, promiennej cery, ale nie maski! Świetnie kryje nawet głębsze cienie pod oczami! Utrzymuje się cały dzień ,bez żadnych poprawek zwracam uwagę na temperaturę która teraz panuje,nie wiem jak będzie w okresie letnim. Nie wymaga żadnego dodatkowego kosmetyku. Daje radę z większymi problemami na twarzy, krycie jest naprawdę dobre ;) Już zamówiłam pełnowymiarową wersję

Na koniec pozostał Skinfood Honey nad Black Tea .Z serii Good Afternoon. Wedle obietnic producenta jest to krem nawilżający, anty strzeniowy, dodający blasku. O samym kryciu ani o preferencjach do jakich typów skóry powinien być użyty nie mamy nic.

Kolor: cielisty, świetnie się wtapia

Konsystencja: typowo bebikowa

Zapach: dość słodki,wiele osób twierdzi,ze miodowy,jak dla mnie chemicznie miodowy,nie przypomina mi go, wielbicielki tisana myślę,że go nie pokochają. Jest po prostu słodki,ale nie intensywny.

Działanie: po kilku użyciach szału nie ma. Krycie jest średnie bez pudru nie da rady,nie ukryję większych niespodzianek, nie utrzymuje się też cały dzień, brak filtra też nie wychodzi na plus. Nie jest to zły krem,na pewno jest lepszy niż Etude House Precious Mineral zapewniam, myślę,że jako taki codzienniak przy braku mniejszych niespodzianek może się nadać.

Teraz małe porównanie kolorystyczne w słoiczkach i na skórze:

bez flesza


dodatkowo umieściłam Lovely Girls który w porównaniu z próbkami wpada odcieniem w szarość,ale jak już pisałam tu świetnie się wtapia

Jak zgadujecie zamówiłam Skin79 Orange,a czy wy macie takie doświadczenia z kremami bb? 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz