sobota, 10 listopada 2018

Make me bio sweet honey pomadka ochronna recenzja

Opis i Skład:




Zapach: lekko cytrusowo-słodki, nie czuć w nim miodu,nie było tez słodkiego smaku.

Konsystencja: masełko rozpuszczające się natychmiast pod wpływem ciepła, cały sztyft jest bardzo miękki.

Opakowanie: standardowe,lecz niestety słabo wykonane. Kręcidełko psuje się w trakcie ,do tego w pewnym momencie cały sztyft dosłownie wypadł z opakowania (nie było żadnych upadków pomadki itp). Udało mi się to naprawić cud,że spadł mi do ręki ,a nie na podłogę. Przy końcówce kiedy nie można było już wykręcić zawartości (również przez zepsute kręcidełko) okazało się,że krawędzie/obwódka pomadki jest ostra w kontakcie ze skórą ust. Za to ciekawe i proste rozwiązanie to opakowanie zewnętrzne pomadki czyli mały prostokąt papieru ze sznureczkiem obwiązanym dookoła.


Wydajność: pomadka starczyła mi na dokładnie miesiąc i 3 dni (zapisałam sobie kiedy zaczęłam jej używać xD) czasem dość intensywnego używania, mimo wszystko uważa,że szybciutko się skończyła.

Działanie: I tu tkwi sedno problemu, na początku używania miałam mieszane uczucia,teraz nie co się przejaśniły. Nałożona na usta szybko z nich odparowuje,usta ją szybko piją natomiast wciąż są suche,albo częściowo suche. Nie wiem z czego to wynika ( podstawą jest olejek rycynowy,ale dobrze go toleruje). Nawet przy nakładaniu jej 3 razy dziennie usta nie były super miękkie (wciąż były suche skórki). Po nałożeniu na noc rano nie było nic czuć na ustach,do tego były już lekko suche. Do tego przy końcu miała grudki których nie dało się rozsmarować. Zdecydowanie bardziej natłuszcza niestety na krótko niż nawilża. Ta pomadka bardzo przypomina mi balsam w słoiczku nuxe zarówno średnim działaniem jak i zapachem.

Cena: ok. 20zł (na niektórych stronach ok.15zł )

Dostępność: sklepy internetowy i stacjonarne np. bioorganika czy helfy

Czy kupię ponownie: Nie

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz