piątek, 13 marca 2020

Pierwszy mineralny cień do powiek Nabla Eternity przestroga i recenzja

Tytuł tego wpisu może brzmieć groźnie,ale nie ma w tym nic strasznego. Od kilku miesięcy szukałam kobaltowego cienia, w tamtym czasie nie było tak dużo opcji jak chociażby kolaboracja wibo i zmalowanej czy matowy kobalt z paletki lovely. Natknęłam się za to na cienie Nabli i neve cosmtics obie marki mineralne,nie zależało mi na tym,a na kolorze. Po bliższym (na ile bliższe może być przeglądanie zdjęć swatchy w internecie),zdecydowałam się na cień Nabli o jakże czarującej nazwie "Eternity". Swoją drogą na swatchach w grafice wygląda fenomenalnie inna sprawa,że w rzeczywistości tak nie jest. Pomijając mój lekki zawód kolorem który po prostu okazał się bardziej przydymiony,ciemny. To największy szok przyszedł podczas pierwszych makijaży. Prawda jest taka,że nie wiedziałam nic o mineralnych cieniach (oprócz tego,że istnieją). Praca z nimi okazała się o wiele trudniejsza. To kwestia nastawienia i przyzwyczajenia. I wynika z ich składu, przez to,że są naturalne nie ma w nich silikonów dzięki którym można budować niemal nieskończone warstwy w makijażu oka. Przy cieniach mineralnych jest to ograniczone. Makijaż nimi jest wykonalny, po prostu przebiega inaczej i efekty są trochę inne (zwłaszcza u osoby która styka się z nimi po raz pierwszy). Przed zakupem mineralnych cieni warto zorientować się jak wygląda praca z nimi np. obejrzeć filmik czarszki pt "jak nakładać cienie mineralne" (co zrobiłam dopiero po jego zakupie). Wykonałam z jego udziałem kilka makijaży (niestety nie mam już zdjęć) ,ale nie było to łatwe, zeszło o wiele dłużej niż standardowy make up. Efekty były ładne. Nie chcę was zniechęcić do mineralnego makijażu, bo idea,składy są świetne, tylko przestrzec przed zauroczeniem się kolorem kosmetyku i nie sprawdzeniu jego właściwości.

Opis:
"Pojedynczy Cień do powiek NABLA Eternity - wkład do paletki magnetycznej. 
  • wysoce napigmentowany
  • nie zawiera parabenów, pochodnych ropy naftowej, sylikonów
  • testowany dermatologicznie
  • opracowany aby zminimalizować ryzyko alergii"


Skład: mica, talc, diisopropyl sebacate, squalane, zinc stearate, tocopherol, prunus armeniaca kernel oil, macadamia ternifolia seed oil, benzyl alcohol, dehydroacetic acid. [+/− (may contain): ci 77891, ci 77491, ci 77492, ci 77499, ci 77510, ci 77007, ci 77288, ci 77289, ci 77742, ci 15850, ci 19140, ci 74260].

Konsystencja: pośrednia, nie super kremowa,nie kredowo sucha

Pigmentacja i kolor: na palcu wydawała się dobra,lecz na swatchach już nie specjalnie, na oku względnie ok ,ale przy blednowaniu kolor się rozmywa,trzeba dokładać i tak w kółko.
od dołu 1 pociągnięcie i mała ilość i wyżej większa ilość cienia


od dołu 1 pociągnięcie i mała ilość i wyżej większa ilość cienia

Aplikacja: zdecydowanie palcem, na pędzelku kolor ciężko i długo się buduje,lecz przy blednowaniu efekt nakładania bardzo szybko ginie.

Trwałość: krótka, ale do plusów należy to ,że bardzo łatwo się zmywa

Wrażenia: przez swoje własne nie zagłębienie się w temat minerałów zakupiłam kota w worku, z którym kiepsko się dogadałam. Zwłaszcza przy nakładaniu go pędzlem, zanim kolor się przeniósł i ujawnił trzeba była sporo machać łapką, lecz przy blendowaniu kolor łatwo się wybijał i gdyby tylko to,lecz nie da rady nakładać ilu warstw chcemy w pewnym momencie nie można już nic dołożyć. Kolor mimo,że ciemniejszy nadal robi wrażenie i był mimo wszystko pocieszeniem. To nie jest zły kosmetyk,ja po prostu nie przeczytałam instrukcji, nie przyjrzałam się bliżej jego budowie. Póki co nie zmieniam makijażu oka na mineralny, choć kolory potrafią kusić. Obecnie zdecydowałam się na jego odsprzedaż zainteresowane osoby niech się zgłoszą w komentarzach.

Opakowanie: to najgorsze opakowanie wkładu jakie miałam, aż dziwiłam sie,że dotarł on cały,a nie popękany był to kawałek kartonu z folijką. Przeniosłam go do pustego opakowania po cieniu z my secret.

Dostępność: tylko internet

Cena: 29zł/ 2,5g

Czy zakupię ponownie: Nie planuje.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz