Ponad miesiąc temu pokazywałam wam maseczkę w kształcie wielkiej truskawki w poście Listopadowy Haul ! Długo się ociągałam z wyrobieniem opinii na jej temat, tak naprawdę jest pierwszą pełnowymiarową której używam naprawdę regularnie i jej działanie jest naprawdę zadziwiające!
Opis producenta:
Detoksykująca maska Baviphat o niesamowitym aromacie truskawki zawiera m.in. odżywczy ekstrakt z tego owocu i różową glinkę. Truskawki bogate są w witaminy i minerały, które odżywiają, nawilżają i regenerują skórę. Dzięki działaniu bakteriobójczemu i ściągającemu wyciągu z truskawek, maska doskonale pielęgnuje skórę trądzikową i z niedoskonałościami. Znane w kosmetyce rozjaśniające właściwości tego owocu sprawiają, że maska baviphat Strawberry delikatnie rozjaśnia przebarwienia, jednocześnie rozświetlając zmęczoną, poszarzałą skórę. Maska delikatnie oczyszcza, zwęża pory, a dzięki zawartości witaminy B6 reguluje wydzielanie sebum. Połączenie kompleksu witamin i minerałów z różową glinką, która ma właściwości wygładzające i dezynfekujące skórę sprawia, że maska ta stanowi doskonałą, kompleksową pielęgnację nawet dla wrażliwej skóry. Skóra po zastosowaniu maski jest intensywnie odżywiona i oczyszczona. Cera staje się aksamitnie gładka i nabiera promiennego wyglądu.
Nałóż maskę na skórę twarzy, omijając usta i okolice oczu. Wystarczy niewielka ilość kremu – kosmetyk jest bardzo wydajny. Pozostaw na ok. 20-25 minut, maska będzie delikatnie zasychać na skórze. Następnie zmyj ciepłą wodą.
Konsystencja: kremowa,ale jednocześnie lekka
Kolor: lekko różowy
Zapach: tytułowego truskawkowego jogurtu mnie jest zbyt intensywny ani nie drażni po nałożeniu czuć go ,nie ucieka tez z opakowania :)
Opakowanie: pomijając uroczy design to przede wszystkim szczelne, łatwe do umycia (wystarczy przetrzeć morką chusteczką), mogę powiedzieć ,ze składa się z 3 części pokrywki/zakrętki, pojemnościowego pudełeczka i ochronki dzięki której maseczka się nie wylewa, jeśli ktoś chciałby się przeczepić to z ochronki trochę trudno 'wydłubać' pozostałości maseczki.
Nie wiem jak bardzo jest wytrzymałe gdyż nigdy mi nie upadło ,ale plastik jest dość gruby.
Wydajność: Po pierwsze opakowanie zawiera 130 gram produktu, ale ponieważ czasem pomimo takich oczywistości kosmetyki nikną nie wiadomo jak powiem wam,ze jest tu jest inaczej. Używam jej 2 razy w tygodniu,a na początku przez pierwsze 2 tyg raz. Maseczki jest wciąż dużo,a nie trzeba nakładać na twarz jej grubą warstwę .
Działanie: Jestem nią zachwycona ! Przede wszystkim oczyszcza, nawilża (!) i na drugi dzień (nakładam ją na noc) znikają mniejsze krosty,a te większe są o wiele mniejsze i do tego skóra wokół nich przestaje się czerwienić. Ten efekt uzyskałam już po pierwszym użyciu! Jest bardzo wygodna w użyciu ;schnie w nie tak długim czasie i gdy 'zastyga' skóra nie jest napięta i ściągnięta, czuję ,ze mam coś na twarzy ale to mi najzwyczajniej nie przeszkadza. Świetnie współgra z kremem Purritin Ivostinu. Efekt jest zauważalny gołym okiem, przy częstszym użyciu (u mnie 2 razy na tydzień) ogólny stan skóry uległ poprawie. Ogromnie ja polecam !
Czy kupię ja ponownie?: Myślę,że z pewnością do niej wrócę,działanie jest niewiarygodne ,nie jest za tania i ciężko znaleźć ją w promocji (60 zł i wzwyż) ,ale warto odłożyć trochę na bok niż kupować kilkaset saszetek które nawet się nie umywają. Jest szeroko dostępna ne abay-u czy sklepach internetowych jak pinkmelon czy sachi .
poniedziałek, 30 grudnia 2013
Ostateczne nowości w 2013 ;]
Trudno uwierzyć,że za zaledwie 1 dzień rozpocznie się nowy rok, czas mija zadziwiająco szybko. Trudno to dostrzec w pędzie życia. Pamiętam jak będąc w szkole podstawowej czasu było tak wiele dni w szkole spędzone na kolejnych ćwiczeniach ortograficznych, opuszczanie jej murów o trzynastej, pewnego rodzaju swoboda/posiadanie czasu w tak dużej mierze ,nie było planów na za tydzień/miesiąc/rok,życie toczyło się wolniej z mojego dziecięcego punktu widzenia. Za kilka lat musiałam nauczyć się dobrze nim rozporządzać, bo nie było takich luk w moim planie, nie było miejsca na zastanowienie się nad sobą i otaczających mnie rzeczy czy ludzi to jak gra która z początku nas wciąga potem podążamy w niej do jakże wymarzonych celów,z czasem orientujemy się jak bardzo były wyretuszowane i ,że to co najważniejsze zostawiliśmy za sobą. Nie wiem skąd ten 'felieton' gdyż to miał być/JEST post o kosmetykach. Uznajmy to,za dłuższy wstęp. Przechodząc do sedna. Przybyło mi kilka nowości,jedne upatrzone,wyczekiwane i pozytywnie odnalezione na dodatek na promocji ! Inne to kompletne przypadki zakupione 'przy okazji'. Jeśli jesteście ciekawi o czym mowa zapraszam dalej:
Poszukiwanie Revlona COLORSTAY trwało już odo dobrych dwóch tygodni, zależało mi na dobraniu odpowiedniego odcienia co okazało się niemożliwe w miejscach w których był dostępny od ręki, chwilowo odpuściłam i przez przypadek odkryłam,ze jest dostępny w jednym z Rossmanów za 40 zł! Nie wiem do kiedy trwa ta obniżka,ale jesli ktoś jest zainteresowany tym podkładem to naprawdę świetna okazja ( cena ogólna to ok.80zł) . Przy okazji kupiłam kredkę koloryzującą Just Bitten Kissable która wedle opisu jest również balsamem do ust, choc mi osobiście zależy tylko na kolorze/trwałości/braku wysuszania.
Następne są 2 szminki ,Rimmelowa Kate jest u mnie obecna od kilku tygodni i bardzo ją lubię. Na NYXa szykowałam się w zeszłym roku,lecz nie mogłam utrafić z kolorem przez pewien czas używałam GOSHa jednak z czasem uznałam ,ze jest za jasny i poszła w kąt, kilka dni temu w ramach gwiazdkowego podarku otrzymałem tę. Użyłam jej dopiero dwa razy,sam kolor naprawdę ładnie się prezentuje nie tylko w opakowaniu.
Jeszcze jedna Kate konkretnie no.16 ma trochę ciemniejszy odcień niż powyższy NYX. Kupiony w promocji szampon Dove intensywna odbudowa do włosów zniszczonych za bodajże 6 zł w superpharm, pomadka ochronna DAX-a była dodana do jakiegoś kosmetyku, mała biała wydawać by się mogło pomadka to w rzeczywistości korektor SYNERGEN-marki podlegającej rossmanowi, żel pod prysznic The body shop oraz żel do mycia twarzy MARIONu.
Na koniec trochę próbek. Kupiliście coś nowego w ostatnim czasie?
wtorek, 24 grudnia 2013
Wszystkiego naj naj naj !
Czego mogę życzyć moim czytelnikom? Przede wszystkim odpoczynku od szkoły/studiów/pracy, rodzinnych pełnych śmiechu świąt, mnóstwa pysznego jedzenia (tak to do ciebie "O"!) oraz wymarzonych prezentów ;)
pierwsza 'próba przedświąteczna' pierniczków ;D
MISSHA Super Aqua Oxygen Micro Essence Peeling - recenzja próbki
Przy ostatnich zakupach od pinkmelona dostałam kilka próbek,część oddałam ,cześć spożytkowałam dziś recenzja jednej z nich.Konkretnie peelingu z aktywnym tlenem MISSHY, który początkowo wzięłam za piankę do twarzy i tak go też używałam i powiem wam ,że w tej postaci sprawdza się o wiele lepiej niż jako peeling.
Kilka słów od producenta:
Missha Super Aqua Oxygen Micro Essence Peeling to delikatnie eksfoliujący żel, który wykorzystuje zaawansowaną technologię dbania o skórę w postaci mikro-peelingu, który tworzy cząsteczki tlenu, a one, przyswojone przez skórę wzmacniają jej dotlenienie i witalność, szybko eliminują martwe komórki i eliminują zanieczyszczenia zalegające w porach, natychmiast dodając skórze blasku i miękkość.
Konsystencja: gęsty perłowy żel
Zapach: intensywny dość chemiczny,ale nie drażniący
Opakowanie: posiadam saszetkę/próbkę więc mało efektowne/wytrzymałe i nie wygodne
Wydajność: jak na saszetkę całkiem dobre, starczyła mi na 4 razy w tym dwa razy użyłam jako żelu i były 2 próby jako peeling
Działanie: Nie wiem jak to się stało,ale kiedy go dostałam byłam świecie przekonana ,że to żel/pianka oczyszczająca twarz i tak go również używałam JAKO ŻEL sprawdza się dobrze dokładnie oczyszcza skórę,staje się automatycznie gładka (stosowałam po mocnym kremie bb skin79 orange) po przetarciu po nim micelarem skóra była czysta. Lekko ją wysusza,ale spełniał podstawowe działanie. Potem coś mnie tknęło by poczytać o tym produkcie i ze zdziwieniem odkryłam,że to PEELING. Za pierwszym razem użyłam go nie tak jak trzeba gdyż najpierw sama nie wiem czemu zwilżyłam twarz, lecz za drugim postępowałam zgodnie z instrukcją czyli nałożyłam na czystka skórę,pozostawiłam na 2-5 min -tutaj powinien pojawić się efekt musujący po czym odczekałam i zaczęłam masować skórę wedle instrukcji do momentu pojawienia się wałeczków złuszczonego naskórka. Lecz takowy efekt musowania w ogóle nie powstał na moje twarzy, skóry nie dało się masować (była klejąca jakakolwiek próba masażu kończyła się niepowodzeniem),a wałeczki się nie ujawniły. Nie zauważyłam żadnego głębszego działania jak oczyszczenie porów choć 'symbolicznie' jak były zatkane tak są,jak były rozszerzone tak i dalej są. I mała uwaga zarówno jako żel czy peeling po wpadnięciu w oko piecze bardzo mocno i ciężko go wypłukać,wiec na to radzę wam uważać bo można sobie zaszkodzić. Peeling możemy znaleźć na wielu stronach jak pinkmelon czy gyaru kei shop.
Czy kupie pełnowymiarową wersję? Stanowczo nie! W swoim prawowitym zastosowaniu się u mnie nie sprawdził,a jako żelu do twarzy nawet to kremów BB za szkoda mi tylu pieniędzy (ok 65 zł w wzwyż),a jeśli już to poszukałabym czegoś co zarówno dokładnie ja oczyści i nie wysuszy .
próbka po lewej
Kilka słów od producenta:
Missha Super Aqua Oxygen Micro Essence Peeling to delikatnie eksfoliujący żel, który wykorzystuje zaawansowaną technologię dbania o skórę w postaci mikro-peelingu, który tworzy cząsteczki tlenu, a one, przyswojone przez skórę wzmacniają jej dotlenienie i witalność, szybko eliminują martwe komórki i eliminują zanieczyszczenia zalegające w porach, natychmiast dodając skórze blasku i miękkość.
Konsystencja: gęsty perłowy żel
Zapach: intensywny dość chemiczny,ale nie drażniący
Opakowanie: posiadam saszetkę/próbkę więc mało efektowne/wytrzymałe i nie wygodne
Wydajność: jak na saszetkę całkiem dobre, starczyła mi na 4 razy w tym dwa razy użyłam jako żelu i były 2 próby jako peeling
Działanie: Nie wiem jak to się stało,ale kiedy go dostałam byłam świecie przekonana ,że to żel/pianka oczyszczająca twarz i tak go również używałam JAKO ŻEL sprawdza się dobrze dokładnie oczyszcza skórę,staje się automatycznie gładka (stosowałam po mocnym kremie bb skin79 orange) po przetarciu po nim micelarem skóra była czysta. Lekko ją wysusza,ale spełniał podstawowe działanie. Potem coś mnie tknęło by poczytać o tym produkcie i ze zdziwieniem odkryłam,że to PEELING. Za pierwszym razem użyłam go nie tak jak trzeba gdyż najpierw sama nie wiem czemu zwilżyłam twarz, lecz za drugim postępowałam zgodnie z instrukcją czyli nałożyłam na czystka skórę,pozostawiłam na 2-5 min -tutaj powinien pojawić się efekt musujący po czym odczekałam i zaczęłam masować skórę wedle instrukcji do momentu pojawienia się wałeczków złuszczonego naskórka. Lecz takowy efekt musowania w ogóle nie powstał na moje twarzy, skóry nie dało się masować (była klejąca jakakolwiek próba masażu kończyła się niepowodzeniem),a wałeczki się nie ujawniły. Nie zauważyłam żadnego głębszego działania jak oczyszczenie porów choć 'symbolicznie' jak były zatkane tak są,jak były rozszerzone tak i dalej są. I mała uwaga zarówno jako żel czy peeling po wpadnięciu w oko piecze bardzo mocno i ciężko go wypłukać,wiec na to radzę wam uważać bo można sobie zaszkodzić. Peeling możemy znaleźć na wielu stronach jak pinkmelon czy gyaru kei shop.
Czy kupie pełnowymiarową wersję? Stanowczo nie! W swoim prawowitym zastosowaniu się u mnie nie sprawdził,a jako żelu do twarzy nawet to kremów BB za szkoda mi tylu pieniędzy (ok 65 zł w wzwyż),a jeśli już to poszukałabym czegoś co zarówno dokładnie ja oczyści i nie wysuszy .
niedziela, 22 grudnia 2013
Dear Santa Claus !
Z okazji zbliżających się świąt, pomyślałam o bardziej luźniejszym i tematycznym poście. W duchu "Na co czekam tej jesieni" . Tym razem post z listą życzeń do Świętego Mikołaja.Choć z pisania do niego listów zrezygnowałam już dobrych kilka lat temu tak powiem wam szczerze,że na ogół zawsze coś wpadnie mi w oko,ale w tym roku naprawdę nie myślałam o zbliżających się świętach, prezentach o niczym związanym z tą coroczna atmosferą, więc kiedy nadszedł 1 dzień grudnia byłam nie co zagubiona? Tak można tak to określić, dekoracje widniejące w sklepowych witrynach, mikołaje wyglądający z znikąd, zapowiedzi niesamowity świątecznych przecen nie dawały mi spokoju. Tak więc zaczynamy :
Kiedy zobaczyłam taki sweterek na jednej z zagranicznych stron nie mogłam oderwać oczu szczególnie ,że w okresie jesienno zimowym kubek razem z kremem do rąk i pomadką jest moim stałym towarzyszem ,a w szczególności w okresie wciąż zimnych kaloryferów pomimo niskiej temperatury na zewnątrz i ciepłego wnętrza ceramicznego przyjaciela para ulatuje zbyt szybko . Zafascynowana długo poszukiwałam takiej ozdóbki, pomimo moich zdolności do manualnych (koralikowanie,stwarzanie biżuterii,ozdób do kluczy itp.) nie umiem dziergać i jakoś nie jestem chętna do nauki, potem zauważyłam ,ze na polskich blogach handmade można było zamówić takie sweterki jednak co któryś wpadł mi w oko był już sprzedany, więc stwierdziłam ,ze poczekam i się opłaciło ; D Teraz są dostępne w Home&You czy New looku z kubkami w komplecie,ale poszukam jeszcze osieroconych swetrów ;] Szukam też kubka lecz musi byc wyjątkowy bez dzierganych ozdobników,od mojego ulubieńca odpadło ucho ;/
Na pędzle do makijażu oka ( choć na obrazku mamy całą gamę ) szykuję się od dawna. Dotąd używałam pędzli przeznaczonych do farb akrylowych z których jestem zadowolona,ale zamiast być w moim pokoju w wielu miejscach jak to z nimi już bywa ,są porozrzucane po łazience,a to mi ni pasuje do tego ich pielęgnacja jest szczególnie ważna bo resztki akryli w oku równa się równie dobrze ze szpitalem,dlatego po jakimś czasie zrezygnowałam z ich używania ich w prawdziwym
celu ich przeznaczenia. Między innymi chcę je z powrotem na moim biurku z innymi bibelotami do malowania obrazów nie oczek ;]
Pastelowe kolory + zima = piękne ciepłe sweterki których brakuje w mojej szafie, dlatego miło by było znaleźć je pod choinką ;]
Kartka z listą kuchennych akcesoriów jak kokilki czy wysokie szklanki jest zapełniona do połowy do tego wokół niej krążą szkice tychże przedmiotów co dodaje temu takiego vintage uroku.
Ładna biżuteria zawsze poprawia humor,przyznam,że w sixie bywam rzadko i tak samo rzadko udaję mi się coś dla siebie znaleźć,nie wiem czy trafiam na już wybrakowany towar czy ostatnie kolekcje są totalnie nie w moim guście.
Szczerze najbardziej uraczy mnie coś szczerego co zawładnie moim sercem ,zapadnie w pamięć ,będzie niespodziewane, a dobre. Łatwo powiedzieć,trudniej dokonać,ale w mojej rodzinie są osoby po których odziedziczyłam dar dopasowywania nieoczekiwanych prezentów wpadających w czyiś gust jak dotąd działa perfekcyjnie (100% zadowolenia na każdych mikołajkach w których brałam udział). Oczywiście mam małe obawy bo pod pewnymi względami mój gust różni się ,ale trzymam kciuki,że będzie to coś ciekawego ;] I pytanie do was czego wy życzycie sobie znaleźć pod choinką?
piątek, 13 grudnia 2013
Grudniowe nabytki !
Jeszcze w listopadzie, zrobiłam małe internetowe zakupy korzystając z dnia darmowej wysyłki i uzupełniając zapasy na promocjach. Uprzedzam,że kosmetyki są pomieszane jeśli chodzi o konkretne sklepy/paczki. Co tym razem zakupiłam ? Wszystkich zainteresowanych zapraszam do oglądania :
dzisiejsza paczka ;]
pielęgnacja: olej kokosowy z henną VATIKA, kojący krem do skóry tłustej BANDI, pianka zmywająca kremy BB MISSHA kremowa latte z zieloną herbatą ;]
bardzo popularne wśród blogerek masełko NIVEA ,jestem ciekawa czy rzeczywiście jest warte uwagi bo jak dotąd balsamy do ust tej marki się u mnie nie sprawdzały.
Wspólne zdjęcie (masełko nivei się powtarza,ale dla waszej informacji posiadam jedno pudełeczko) ostatnio zebranych próbek od lewej: TONY MOLY Floria dwufazowe serum do twarzy, TONY MOLY krem CC pod nim miły upominek od sklepu internetowego SACHI mydełko z olejkiem pomarańczowym :} Następnie BANDI krem z kwasem migdałowym; krem odmładzający na dzień; krem wyrównujący koloryt.
paletka TECHNIC, balsam do ust o zapachu marakui BOMB COSMETICS
Oraz na osłodzeni wam wieczoru moja mikołajkowa paczka ;]
czwartek, 12 grudnia 2013
Obiecany lecz spóźniony post czyli ostatki listopada ;]
Przy wpisie So good to be here! obiecałam,że umieszczę jeszcze post ze zdjęciami z listopada choć je gromadziłam,kasowałam i modyfikowałam nie udało mi się zamieścić ich w porę dlatego przedstawię wam je dziś i choć tego nie planowałam ich główną tematyką jest jedzenie ;] Myślę,że to żadna strata gdyż listopad nie mógł się pochwalić słoneczną pogodą itp.
Za to listopad obfitował m.in w chwiejną pogodę, wieczory filmowe, kosmetyczne zakupy, zmienne nastroje i o jak widać kulinarne specjały w dużej mierze nie spod mojej ręki,lecz były obecne.
Za to listopad obfitował m.in w chwiejną pogodę, wieczory filmowe, kosmetyczne zakupy, zmienne nastroje i o jak widać kulinarne specjały w dużej mierze nie spod mojej ręki,lecz były obecne.
ulubione obiady czyli spaghetti, kurczak curry i żeberka
zabawa nowym komórkowym aparatem; gra świateł, życiowe motto FRUGO, 'szarlotka' z wiśniami i niespodziewany rozkwit orchidei na moim parapecie ;]
śniadanie mistrzów ; bardzo pożywne tosty odkryte dzięki blogowi : wstawaj śniadanie gotowe!
wtorek, 3 grudnia 2013
LUMENE Clear It Up - głęboko oczyszczający żel do mycia twarzy recenzja
Pod koniec lata zakupiłam wspomniany TUTAJ żel, używałam go z przerwami choć trzeba przyznać,że jest rzeczywiście wydajny. Zanim przejdę do reszty jego zalet kilka słów o samym produkcie od producenta:
'Natural Code Clear It Up' to żel do mycia twarzy marki Lumene. Polecany dla młodej cery. zawiera wyciąg z babki lancetowatej, która posiada właściwości przeciwzapalne i przeciwbakteryjne. W składzie kosmetykuznajduje się 90% naturalnych składników. Żel głęboko oczyszcza skórę, skutecznie usuwa zanieczyszczenia, a nawet pozostałości makijażu oraz sebum. Pozostawia matowe wykończenie, bez wysuszania skóry. Regularnie stosowany zmniejsza plamy powstałe na twarzy.
Konsystencja: gęsta lecz nie zwarta ,gładka i bezbarwna/przezroczysta, nie pieni się co dla mnie jest małym minusem bo odnoszę wrażenie,że przez to trzeba nałożyć go więcej.
Zapach: lekki,świeży
Opakowanie: miękka tubka, łatwo wydobywa się produkt.
Działanie: Używam go od września,a nadal mam około pół tubki przy pojemności 150ml i ponad 3 miesiącach używania (z małymi przerwami) to zaskakujący wynik ,przy cenie ok.22 złotych. W porównaniu z Skin Purifier jest gorszy w tej kwestii,ale lepszy niż matt Touch . Jego głównym zadaniem jest oczyszczenie jak sama nazwa wskazuje głębokie i tu tkwi szkopuł bo z jednej strony jest w porządku jeśli chodzi poranne mycie twarzy, natomiast jeśli chcielibyście zmyć np. krem BB nie sprawdzi się w 100% jedynie lekko go rozmyje. Nie używałam go do demakijażu twarzy czy oczu bo mam do tego inne produkty, jedynie po przy wieczornym myciu twarzy ,dobrze zmywał resztki.
Czy kupiłabym go ponownie? Mhym to dobre pytanie,bo jeśli chodzi o poranne oczyszczenie twarzy jest w porządku ,ale zważając na jego głębokie działanie którego nie zauważyłam nie spełnia tej funkcji w 100%,nie nadje sie do demakijażu twarzy, nie zauważyłam tez ,aby zmatowił twarz na dłuższy czas czy podczas używania go na mojej twarzy pojawiało sie mniej 'niespodzianek' . Myślę,że nie,za tą cenę można znaleźć bardziej skoncentrowany na działaniu produkt.
'Natural Code Clear It Up' to żel do mycia twarzy marki Lumene. Polecany dla młodej cery. zawiera wyciąg z babki lancetowatej, która posiada właściwości przeciwzapalne i przeciwbakteryjne. W składzie kosmetykuznajduje się 90% naturalnych składników. Żel głęboko oczyszcza skórę, skutecznie usuwa zanieczyszczenia, a nawet pozostałości makijażu oraz sebum. Pozostawia matowe wykończenie, bez wysuszania skóry. Regularnie stosowany zmniejsza plamy powstałe na twarzy.
Konsystencja: gęsta lecz nie zwarta ,gładka i bezbarwna/przezroczysta, nie pieni się co dla mnie jest małym minusem bo odnoszę wrażenie,że przez to trzeba nałożyć go więcej.
Zapach: lekki,świeży
Opakowanie: miękka tubka, łatwo wydobywa się produkt.
Działanie: Używam go od września,a nadal mam około pół tubki przy pojemności 150ml i ponad 3 miesiącach używania (z małymi przerwami) to zaskakujący wynik ,przy cenie ok.22 złotych. W porównaniu z Skin Purifier jest gorszy w tej kwestii,ale lepszy niż matt Touch . Jego głównym zadaniem jest oczyszczenie jak sama nazwa wskazuje głębokie i tu tkwi szkopuł bo z jednej strony jest w porządku jeśli chodzi poranne mycie twarzy, natomiast jeśli chcielibyście zmyć np. krem BB nie sprawdzi się w 100% jedynie lekko go rozmyje. Nie używałam go do demakijażu twarzy czy oczu bo mam do tego inne produkty, jedynie po przy wieczornym myciu twarzy ,dobrze zmywał resztki.
Czy kupiłabym go ponownie? Mhym to dobre pytanie,bo jeśli chodzi o poranne oczyszczenie twarzy jest w porządku ,ale zważając na jego głębokie działanie którego nie zauważyłam nie spełnia tej funkcji w 100%,nie nadje sie do demakijażu twarzy, nie zauważyłam tez ,aby zmatowił twarz na dłuższy czas czy podczas używania go na mojej twarzy pojawiało sie mniej 'niespodzianek' . Myślę,że nie,za tą cenę można znaleźć bardziej skoncentrowany na działaniu produkt.
Subskrybuj:
Posty (Atom)